Wywoływanie duchów to nie zabawa
Z wielkim zainteresowaniem przeczytałem w książce znanego austriackiego psychiatry XX wieku, Viktora Frankla, relację z seansu spirytystycznego, jaki miał miejsce z jego udziałem w obozie koncentracyjnym Auschwitz, w którym przebywał przez cztery lata w czasie drugiej wojny światowej. Było to kilka miesięcy przed zakończeniem wojny. Więźniowie pozbawieni ludzkich warunków życia i poddani przymusowej katorżniczej pracy przy całkowitej znieczulicy moralnej odczuwali potrzebę wiedzy końca ich niedoli, skoro przyszło im jeszcze żyć. Frankl odnotował, że jeden z mężczyzn zaczął przyzywać duchy, odmawiając coś w rodzaju modlitwy. Jeden z obozowych urzędników miał przed sobą rozłożoną czystą kartkę papieru, a w ręku trzymał ołówek, którym świadomie nie zamierzał pisać. W ciągu kolejnych dziesięciu minut (po których seans dobiegł końca, ponieważ medium nie udało się zaklęciami skłonić żadnego ducha, aby im się ukazał) ołówek drgnął i powoli zaczął kreślić na papierze litery, które następnie dało się odczytać jako: „vae v”. „Zapewniano nas, zauważa psychiatra, że urzędnik ów nigdy nie uczył się łaciny i nigdy przedtem nie słyszał słów: ‘vae victis’- biada zwyciężonym. Moim zdaniem musiał słyszeć je przynajmniej raz w życiu i podświadomie je zapamiętał, przez co tamtego dnia stały się one znane ‘duchowi’ (duchowi jego podświadomości), na kilka miesięcy przez naszym wyzwoleniem i końcem wojny”. Dotknięty przez niego problem nie jest wcale nowy, i chociaż można by go zacząć rozumieć w warunkach upodlenia ludzkiego, w jakim się znajdował świat podczas drugiej wojny światowej, nic jednak nie usprawiedliwia podobnych praktyk.
Skąd się wzięło samo zjawisko?
Przychodzi w życiu ludzi, szczególnie młodych, pokusa doświadczalnego obcowania z duchami, kontaktu z nimi, w celu poznania nowego wymiaru naszego świata i ewentualnego wpływu na jego bieg. Z reguły, nieświadomie przyczynia się do tego nauka, która dając podstawy zdroworozsądkowego i logicznego światopoglądu, skąpo wypowiada się na ten temat, jeśli w ogóle mówi o nim pozytywnie, zostawiając go religii i indywidualnym przekonaniom każdego człowieka. Jednak pokusa ciekawości jest większa, a ograniczenia nauki prowokują wielu ludzi do doświadczenia na sobie ich egzystencji i próby manipulowania nimi w celu pozyskania nowej wiedzy i dominacji nad innymi. Pewnie tak należy odczytywać przyczyny zjawiska zwanego wywoływaniem duchów, które dotyka szczególnie młodych, żądnych przygód i nie zdających sobie sprawy z niebezpieczeństwa, w jakie się pchają wchodząc na teren nieznanego im świata. Ciekawość więc i chęć posiadania wyjątkowej mocy, by panować nad innymi, to stary odwieczny problem człowieka wyniesiony z raju: być jak Bóg. Widać, jest to pragnienie nierozłączne naturze ludzkiej po grzechu pierworodnym, które towarzyszyło człowiekowi przez wszystkie wieki. Wzmogło się ono szczególnie w XIX wieku wraz z postępującą laicyzacją i komunizacją Europy i świata przeciwnego wierze i Kościołowi. To właśnie wtedy zrodził się swoisty ruch spirytystyczny, który na tle współczesnego zainteresowania spirytyzmem w ramach ruchu New Age, doprowadził do powstania pseudonaukowych dziedzin wiedzy, zwanej dziś parapsychologią i psychotroniką.
Ruch spirytystyczny
Szczególnie popularne stały się seanse spirytystyczne, stanowiące element sztuki wywoływania duchów zmarłych, zwanej również nekromancją. Zapoczątkowały je trzy siostry Fox (Lea, Małgorzata i Katarzyna) i wydarzenia, jakie miały miejsce w domu państwa Fox w Hydesville, w stanie Nowy York, od dnia 31 marca 1848 r. Dziewczyny spreparowały formy kontaktu z duchem rzekomego komiwojażera, który niegdyś został zamordowany w ich domu i którego zwłoki spalono i zakopano w piwnicy. Swoim hałasem miał zwrócić na siebie uwagę, by odkryć prawdę o morderstwie. Hałasy miały być powodem wyprowadzenia się poprzednich właścicieli. Zaczęto kopać w piwnicy w celu znalezienia zwęglonego ciała, lecz bez rezultatu. Szybki rozgłos tej sprawy spowodował, że rodzina Fox musiała się przeprowadzić, jednak duch komiwojażera miał pójść za siostrami. Duch wmawiał im że zostały wybrane, by „przekonać sceptyków o doniosłej prawdzie nieśmiertelności”. Zyskały w Nowym Yorku wielki rozgłos poprzez organizowane seanse, w których miały pośredniczyć w rozmowie z duchami. Ta moda na kontakty z duchami ogarnęła USA i Europę. Spowodowało to powstanie potężnego ruchu spirytystycznego, który uważał, że po śmierci duch człowieka żyje po drugiej stronie, a kontakt ze zmarłymi jest możliwy za pośrednictwem mediów, które zazwyczaj wchodząc w trans mogą też demonstrować inne parapsychologiczne efekty takie, jak: psychokineza, telepatia i wiedza uprzednia. Mniej więcej w tym samym czasie powstał pierwszy „kościół spirytystyczny” założony przez Andrew J. Davisa i Levingstona. Czterdzieści lat później siostry Fox przyznały się do oszustwa, jednak nie miało to już większego wpływu na rozwój spirytyzmu, który szybko rozlał się na cały świat znajdując swe ujście we współczesnej doktrynie i praktyce New Age. W USA istnieje dziś tzw. Ruch Nadziei, który opłakując swoich bliskich zmarłych umożliwia kontaktowanie się z nimi za pomocą różnych mediów. W Brazylii ruch spirytystyczny, zorganizowany w tzw. Brazylijskiej Federacji Spirytystycznej, liczy ok. 30 mln osób.
Kościół przeciwny nekromancji
Biblia zawiera kilka opisów nekromancji, głównie w Starym Testamencie i zawsze jest ona zabroniona pod groźbą śmierci lub wykluczenia ze wspólnoty wierzących, bowiem próbuje ingerować w sprawy Boże i manipulować nimi, nie zachowując spokoju dusz zmarłych. Najsłynniejsza jest sprawa nekromantki z Endor, która na prośbę króla Saula, wywołała ducha Samuela. Ojcowie Kościoła twierdzą, że wywoływanie duchów i zmarłych może się dokonać dzięki mocy demonów, które następnie wykorzystując okazje mogą opanować (posiąść) dusze żyjących dla własnych celów, zachwiać ich równowagę fizyczno-psychiczną, a nawet odebrać życie. Przywrócenie pierwotnego stanu może przynieść dopiero egzorcyzm, czyli wypędzenie przywołanego ducha mocą Jezusa Chrystusa przez specjalne modlitwy i ryty pobożnego kapłana-egzorcysty. Tradycyjna praktyka egzorcyzmów stosowana po dziś dzień w Kościele zdaje się potwierdzać to przekonanie. Najlepiej stanowisko Kościoła podsumowuje dekret Kongregacji Świętego Oficjum (dzisiejszej Kongregacji Wiary) z 1898 i 1917 roku: „Praktykowanie spirytyzmu jest zabobonem całkowicie niedozwolonym, gdyż nie leży w porządku rzeczy, aby Bóg wysyłał duchy dla zaspokojenia ludzkiej ciekawości. Jeśli jakieś duchy udzielają odpowiedzi na różne pytania, mogą to być jedynie złe duchy, które godzą się wchodzić w łączność z ludźmi tylko dlatego, aby im szkodzić i pobudzać do złego. Toteż Kościół absolutnie zabrania jakiegokolwiek udziału w seansach spirytystycznych”.
(Katolik, Listopad 2011, s. 10)