5 niedziela zwykła
7 lutego 2016
Iz 6,1-2a.3-8; 1 Kor 15,1-11; Łk 5,1-11
Pierwsze czytanie relacjonuje widzenie Izajasza, proroka, który znalazł się w obliczu Boga, i jest pełen przerażenia, bowiem ujrzał oblicze Boga, które zwykle zabija śmiertelników, z racji ogromu światła i czystości, jakie wiążą sie z tą Bożą obecnością. To dlatego Izajasz wypowiada słowa: „Biada mi! Jestem zgubiony! Wszak jestem mężem o nieczystych wargach i mieszkam pośród ludu o nieczystych wargach, a oczy moje ogłądały króla, Pana zastępów!”. Izajasz zdaje sobie sprawę, że jako śmiertelnik, z natury grzesznik (człowiek „o nieczystych wargach”), nie jest godzien stanąć w obliczu Boga, nie będąc przez Niego oczyszczony. I tak się staje, sam Bóg go oczyszcza z jego grzeszności, wypalając żarem węgielnym jego usta. Wtedy też usłyszał słowa Boga: „Oto dotknęło to twoich warg: twoja wina jest zmazana, zgładzony twój grzech”. Oczyszczenie to przygotowało go na służbę Bogu. Calkiem inaczej powołuje do swojej służby Jezus, Syn Boży. Nikt nie potrzebuje się Go bać, bo każdy ma do Niego dostęp w Jego człowieczeństwie, a Jego krew przelana na ołtarzu krzyża, ma oczyszczającą moc zbawczą dla każdego, kto się Doń przybliży, o czym mówi dzisiejsze drugie czytanie. Aczkolwiek spotkanie z Jezusem powinno każdego wprawiać w osłupienie i lęk, kiedy zda sobie sprawę, że stoi właśnie w obliczu Syna Bożego w ludzkiej postaci. Taki był casus Szymona Piotra, który doznawszy łaski cudownego połowu ryb za wstawiennictwem Jezusa, padł na kolana mówiąc: „Odejdź ode mnie, Panie, bo jestem człowiek grzeszny”. Podobnie stało się z jego towarzyszami, którzy po tym wydarzeniu zostali powołani do bycia apostołami. Pamiętajmy, że każdy z nas ma swój moment oczyszczenia (tj. nawrócenia) i powołania do służby Bogu, obojętnie w jakim stanie (kapłańskim, małżeńskim, bezżennym) żyje i co robi.