4 niedziela wielkanocna
12 maja 2019
Dz 13,14.43-52; Ap 7,9.14-17; J 10,27-30
Możemy znów podziwiać gorliwość apostołów w krzewieniu wiary w Chrystusa zmartwychwstałego. Paweł i Barnaba, którzy ewangelizują w diasporze żydowskiej, nie zostali dobrze przyjęci, czym się jednak nie zrażają, ale biorą to jako znak, by zgodnie ze słowami Pisma, zacząc głosić ewangelię narodom pogańskim: „Należało głosić słowo Boże najpierw wam. Skoro jednak odrzucacie je i sami uznajecie się za niegodnych życia wiecznego, zwracamy się do pogan”. W podobnym duchu, lecz bardziej o uniwersalnym przesłaniu ewangelii Chrystusowej wypowiada się dziś w swej Apokalipsie Jan Apostoł, który w swym przyszłym widzeniu „widzi wielki tłum, którego nikt nie mógł przeliczyć, z każdego narodu i wszystkich pokoleń, ludów i języków, stojących przed tronem i Barankiem. Odziani są w białe szaty, a w ręku ich palmy”. Oni dzięki świadectwu życia, przelaniu krwi dla Chrystusa wybielili swe szaty w Jego krwi, stając się godnymi stanąć przed tronem Pana. Jest to możliwe ponieważ przesłanie Chrystusa od początku było skierowane do wszystkich pokoleń ludzkich, wszelkich czasów i miejsc. Wyraża to dzisiejsza ewangelia, która porównuje Chrystusa do dobrego Pasterza, a każdego słuchacza Jego słowa do owcy, której On jest w stanie dać życie wieczne. Wynika z tego, że każdy kto pójdzie Jego śladem i zacznie żyć Nim na co dzień, będzie zaliczony do zbawionych, o których mówi Apokalipsa św. Jana. Sam Chrystus przekonuje: „Nie zginą one (owce) na wieki i nikt nie wyrwie ich z mojej ręki. Ojciec mój, który mi je dał, jest większy od wszystkich. I nikt nie może ich wyrwać z ręki mego Ojca. Ja i Ojciec jedno jesteśmy”. Sami widzimy, że my, którzy poszliśmy za Nim, jesteśmy w najlepszych rękach.