32. niedziela zwykła
11 listopada 2012
1Krl 17,10-16; Hbr 9,24-28; Mk 12,38-44
Dzisiejsze czytania zawierają pochwałę ubóstwa. Robią to w sposób poglądowy. Z jednej strony za przykład służy starotestamentowa wdowa wychowująca samotnie syna, która zawierzywszy Bogu była w stanie wyżywić w czasie wielkiej suszy w Izraelu nie tylko siebie i swoje dziecko, ale również proroka pańskiego Eliasza. Z drugiej strony, przykładem jest znów wdowa, która z miłości do Boga była w stanie ofiarować całe swoje miesięczne uposażenie, by dać je na utrzymanie świątyni Pana. Wspólnym mianownikiem obydwu opowiadań jest ubóstwo reprezentowane przez ubogich ludzi. Do takich ubogich niewątpliwie należały wdowy. Status kobiet bez mężów (wdów) lub bez dorosłych dzieci w Izraelu tamtych czasów był dramatyczny. Wobec braku socjalnych środków zabezpieczenia, których w ogóle nie było w tamtych czasach, oraz braku wsparcia ze strony własnych dzieci, kobieta taka była skazana na nędzę. Trzeba było wykazać się rzeczywiście mocną wiarą w Boga, by w tak dramatycznym położeniu ekonomicznym myśleć przede wszystkim o Bogu. Jest pewną życiową normą, że bieda idzie w parze z większym zaufaniem Bogu, bowiem wtedy człowiek zdaje sobie lepiej sprawę z własnej niewystarczalności, a w rezultacie z większej zależności od Boga. Nie znaczy to, by świadomie zmierzać do nędzy pozbawiając się zabezpieczenia życiowego, ale by dziękując Bogu za to co mamy, umieć dzielić się hojnie tym z samym Bogiem i z innymi. W duchowości nazywa się to ubóstwem duchowym.