24. niedziela zwykła
16 września 2012
Iz 50,5-9a; Jk 2,14-18; Mk 27-35
W zeszłym tygodniu czytania wskazywały na cuda Jezusa, szczególnie te ze ślepoty, jako na znak Jego zbawczego posłannictwa. Dziś Jezus sam uściśla to swe zbawcze posłanie nie dając cienia wątpliwości, jak ono ma wyglądać i na czym polegać. Najpierw zrobił sondaż wśród uczniów na swój temat, jak jest odbierane jego posłanie: przez ludzi i przez nich samych. W pierwszym przypadku odpowiedzi wskazywały, że ludzie zauważają jego wyjątkowość mieszczącą się w granicach tradycji wielkich proroków Izraela, choć brak im jeszcze wiary w boskość Jezusa. W drugim przypadku Piotr go zapewnia, że wszystko co dotychczas robił zdaje się wskazywać na jego godność mesjańską, tj. namszczonego przez Boga zbawiciela. Nie wiadomo, czy Piotr do końca zdawał sobie sprawę z wagi wypowiedzianych słów, ale jedno jest pewne: Jezus chciał, by Jego Kościół przechowywał tę wiarę w Jego zbawcze i boskie posłannictwo. I żeby z tego powodu nie popadał w pychę i nie zabierał swej chwały dla siebie, wyjaśnił zaraz jaka to będzie forma Jego zbawienia: poprzez cierpienie, wzgardzenie i odrzucenie przez swoich, wreszcie śmierć na krzyżu. Taka jest też wersja zbawcza zarysowana siedem wieków wcześniej przez proroka Izajasza. Nic dziwnego, że Jezus w krzyżu, czyli w ofierze z samego siebie, widzi kryterium bycia Jego uczniem.