14 niedziela zwyka
5 lipca 2015
Ez 2,2-5; 2 Kor 12,7-10; Mk 6,1-6
Mądrość Kościoła wyciągnęła lekcję z historii Kościoła, Izraela, a nawet samego Jezusa. Z reguły, poza nielicznymi ważnymi wyjątkami, nie wysyła się na placówkę duszpasterską księdza z tej samej miejscowości, bowiem jest on znany tamtejszej społeczności, być może z niejednej niezręcznej sytuacji jego życia, która mogła by utrudnić tamtejszej wspólnocie kościelnej akceptację przesłania ewangelicznego z jego ust. Jezus sam tego doświadczył na własnej skórze, kiedy zaczął głosić królestwo Boże swoim pobratymcom z Nazaretu. Czytamy w dzisiejszej Ewangelii, że „wielu przysłuchując się, pytało ze zdziwieniem: ‘Skąd On to ma? I co za mądrość, która jest Mu dana? I takie cuda dzieją się przez Jego ręce. Czyż nie jest to cieśla, syn Maryi, a brat Jakuba, Józefa, Judy i Szymona? Czyż nie żyją tu u nas także jego siostry?’ I powątpiewali o Nim”. No więc właśnie, podsumowuje to znów sam Jezus: „Tylko w swojej ojczyźnie, wśród swoich krewnych i w swoim domu może być prorok tak lekceważony”. I nie mógł tam zdziałać żadnego cudu, ze względu na ich niedowiarstwo. Nie dziwi takie przyjęcie Jezusa, kiedy się weźmie pod uwagę zapowiedź samego Boga, który nie raz w Starym Testamencie przestrzegał swoich proroków, że będzie wysyłał ich do wrogiego otoczenia, mimo iż są oni z pokolenia Izraela. Dzisiejsze 1. czytanie jest tego dobrym przykładem. Ezechiel jest wysłany przez Jahwe z takim przesłaniem: „Synu człowieczy, posyłam cię do synów Izraela, do ludu buntowników, którzy Mi sie sprzeciwiali. Oni i przodkowie ich występowali przeciwko Mnie (...). To ludzie o bezczelnych twarzach i zatwardziałych sercach”. A z drugiej strony posłany przez Boga posłaniec, sam z siebie jest bardzo słaby i może w tym, co robi polegać jedynie na Bogu, i tak jak bohater dzisiejszego 2. czytania, św. Paweł, winien się chełpić własnymi słabościami, czyli mieć w sobie pokorę. Oto sztuka dobrego przepowiadania słowa Bożego również dziś.